Kyambalo
Prolog
Kyambalo, ugandyjska tkanina z kory. Materiał ekologiczny, odnawialny, mający swoją 600 letnią tradycję, a proces jego pozyskiwania objęty jest patronatem Unesco.

Witam Was serdecznie.
Z racji tego, że to mój pierwszy wpis proszę Was o wyrozumiałość. Sporo osób zadaje mi pytanie skąd pomysł, skąd motywacja i wiara, iż z niepozornego materiału tzw. ściereczki z kory (w dosłownym tłumaczeniu) można coś stworzyć ?
Zacznijmy więc ...
Kyambalo, ugandyjska tkanina z kory. Materiał ekologiczny, odnawialny, mający swoją 600 letnią tradycję, a proces jego pozyskiwania objęty jest patronatem Unesco. Tworzony przez farmerów, prostych rolników mieszkający w górzystych rejonach Ugandy i przekazujących sobie tradycje pozyskiwania materiału z pokolenia na pokolenie.
Czy i jak nadać takiemu materiałowi współczesne życie ?
Czy w ogóle można ogarnąć tego typu pomysł ? W takim kraju jak Uganda ?
Będzie więc o samym materiale, jego historii, ludziach.
Będzie też o biznesie w Afryce przez pryzmat mojej działalności w Ugandzie, trudnościach z tym związanych z jakimi do dzisiaj się mierzę.
Po wielu latach mojej pracy i przy wsparciu kilku osób, które mi pomagały, dopingowały w tym biznesie, pomyśle, ale przede wszystkim pasji wydawało się, że dotarłem do końca.

No właśnie, czy to dla mnie biznes ?
Przyznaję, na początku tak było. Jednak w miarę upływu czasu stwierdziłem, że trudno to co robię nazwać jednoznacznie. Po wszystkich trudach i zaangażowaniu, biznes zszedł na plan dalszy, a to co robiłem i robię do dziś stało się pasją bez której ten pomysł dawno umarł by śmiercią naturalną.
Odwiedziłem wiele prywatnych firm oraz instytucji, przedstawiając mój projekt którego niestety nie traktowano poważnie. W wielu z tych miejsc klepano mnie po plecach, jednak między wierszami dało się słyszeć "kolejny nawiedzony" czy "kolejny pasjonat jakiegoś niszowego materiału".
Mało kto wierzył, że materiał Kyambalo będę w stanie wypromować i cokolwiek z nim zdziałać. Na szczęście trafiałem również na ludzi, którzy mnie dopingowali, motywowali i doceniali oryginalność oraz potencjał pomysłu za co im bardzo dziękuję.
Dzięki takim jak oni wytrwałem, a zwieńczeniem całej mojej drogi jest krakowski showroom.

Jego wrześniowe otwarcie całkowicie odmieniło podejście wielu osób do tego co robiłem. To jak materiał został pokazany, wraz z jego historią i sposobem obróbki, a wreszcie realizacje z niego zaprezentowane, wszystko to zrobiło wrażenie na odwiedzających.
W końcu uczyniłem mój pomysł i wieloletnią pracę wiarygodnymi, rzekłbym namacalnymi.
Podczas tych otwartych dni, uświadomiłem sobie jednak również, że to nie koniec tej drogi rozpoczętej w 2013 roku. Prawda jest taka, iż to co robię, ta moja pasja musi się równoważyć w najbardziej przyziemny, materialny sposób.
Tak więc moja ugandyjska przygoda trwa i trwać będzie jeśli pojawią się nabywcy na ten piękny, ekologiczny oraz historyczny materiał tworzony od wieków w tak oryginalnym miejscu.
Serdecznie zapraszam do obserwowania tego bloga.
Będę wdzięczny za komentarze.
Wasze uwagi zainspirują mnie być może do poruszania różnych tematów związanych z Ugandą.